Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Kochani  Nie myślcie sobie, że ja jestem tytanem szczęścia, że nie mam gorszych dni. Nie wyobrażajcie sobie mnie jako ciągle uśmiechniętą osobę, która zapomniała co to płacz. Nie chciałabym Was rozczarować. Ja tak samo jak Wy mam często pod górkę, ocieram pot z czoła ledwo łapiąc oddech, bo dławię się łzami. Ja też mam gorsze dni. Staram się tutaj pokazywać Wam, że z tych trudnych chwil można wyłapać dobro i radość, ale to nie oznacza, że te momenty przyjmuję „na klatę” z uśmiechem na twarzy. Oj, co to to nie  Przyjmuję je różnie, ale potem staram się nad tym usiąść i wyciągnąć wnioski, które z większym bądź mniejszym skutkiem wprowadzam w życie, albo chociaż staram się wprowadzać.

Teraz u mnie są trudniejsze momenty. Chociaż staram się być dzielna, zajmować głowę myślami, które nie mają związku ze szpitalem bywa różnie. Są ciche momenty, ale też i takie, w których emocje przeważają.

Dzisiaj powracają moje lęki, mam płukanie portu naczyniowego, a to wiąże się z wizytą w szpitalu. Wracają wspomnienia. Wspomnienia, w których to ja leżałam na tych fotelach i prowadziłam walkę. Wspomnienia, o których starałam się rzadko myśleć od 11 lipca, kiedy miałam swoją ostatnią dawkę kropelek życia.

Boję się. Cholernie się boję, że będę musiała tam wrócić. Nie chcę o tym myśleć, bo nie wiem jak zareaguję.

Wiecie. Wyczekuję teraz telefonu z wynikami. Tylko jest jeden problem. Nie wiem czy jestem gotowa na to co usłyszę. Jest we mnie wewnętrzna walka – chciałabym wiedzieć co dalej, ale z drugiej strony bardzo się tego boję.

Ściskam Was mocno moi RAKieto – Wspieracze