Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Często wracam myślami do czasu „sprzed”. Oczywiście sprzed choroby. Rozmyślam nad swoim życiem, prowadzę różne mniejsze i większe walki. Ostatnio często moje wspomnienia krążą wokół domu pełnego życia, pełnego znajomych. Na początku choroby pewnie pamiętacie bałam się ciszy i „zamknięcia” w czterech ścianach. Z czasem okazało się, że polubiłam się z moją ciszą. Brakuje mi jednak takiej „normalności”, w której nie muszę martwić się o zarazki, mogę jeść chińszczyznę i zajadać się ostrym jedzeniem. A tu psikus, teraz nawet pieprz mnie pali – takie zmiany po kropelkach, ku uciesze mojego S. W końcu nie musi jeść ostrych potraw:)

Z chorobą zapanował w Naszym domu spokój (ograniczana liczba osób w jednocześnie w tym samym czasie) i bardzo Nam tego brakowało. Aż tu nagle wraz z coraz śmielej zaglądającym przez okno słońcem w Naszym domu zaczęło się więcej dziać. Za Nami weekend pełen śmiechu, baniek mydlanych, zdjęć z głupimi minami, które potem świetnie się ogląda. Tyle się działo jak na ostatnie czasy, że całkowicie zapomniałam wziąć leki. Godzina 17 i olśnienie! Zapomniałam o porannych lekach pierwszy raz odkąd muszę je brać. Weekend był pełen rozmów, wspomnień i radości. I z modnym ostatnio cheat meal’em! Jadłam pizzę! Co tam, że margherita, ważne, że pizza. Ważne, że coś innego, ważne, że cieszyło tak, że nie mam pojęcia do czego to porównać.

Ten weekend przypomniał mi, że mam walczyć mimo wszystko, bo ta „normalność” w końcu do mnie wróci! 

Kochani  Dbajcie o wszystkich i wszystko co jest koło Was. Jeśli macie kogoś, kto jest chory nie bójcie się go odwiedzać. Jeśli nie wiecie jak się zachować po prostu zapytajcie, czego od Was „oczekuje” ta osoba. Do odważnych świat należy 

Jeszcze raz dziękuję Wam, że jesteście 

Ściskam Was mocno moi WIELCY RAKieto – Wspieracze 

Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom <3Często wracam myślami do czasu „sprzed”. Oczywiście sprzed choroby. Rozmyślam nad swoim życiem, prowadzę różne mniejsze i większe walki. Ostatnio często moje wspomnienia krążą wokół domu pełnego życia, pełnego znajomych. Na początku choroby pewnie pamiętacie bałam się ciszy i „zamknięcia” w czterech ścianach. Z czasem okazało się, że polubiłam się z moją ciszą. Brakuje mi jednak takiej „normalności”, w której nie muszę martwić się o zarazki, mogę jeść chińszczyznę i zajadać się ostrym jedzeniem. A tu psikus, teraz nawet pieprz mnie pali – takie zmiany po kropelkach, ku uciesze mojego S. W końcu nie musi jeść ostrych potraw:) Z chorobą zapanował w Naszym domu spokój (ograniczana liczba osób w jednocześnie w tym samym czasie) i bardzo Nam tego brakowało. Aż tu nagle wraz z coraz śmielej zaglądającym przez okno słońcem w Naszym domu zaczęło się więcej dziać. Za Nami weekend pełen śmiechu, baniek mydlanych, zdjęć z głupimi minami, które potem świetnie się ogląda. Tyle się działo jak na ostatnie czasy, że całkowicie zapomniałam wziąć leki. Godzina 17 i olśnienie! Zapomniałam o porannych lekach pierwszy raz odkąd muszę je brać. Weekend był pełen rozmów, wspomnień i radości. I z modnym ostatnio cheat meal’em! Jadłam pizzę! Co tam, że margherita, ważne, że pizza. Ważne, że coś innego, ważne, że cieszyło tak, że nie mam pojęcia do czego to porównać. Ten weekend przypomniał mi, że mam walczyć mimo wszystko, bo ta „normalność” w końcu do mnie wróci! <3 Kochani <3 Dbajcie o wszystkich i wszystko co jest koło Was. Jeśli macie kogoś, kto jest chory nie bójcie się go odwiedzać. Jeśli nie wiecie jak się zachować po prostu zapytajcie, czego od Was „oczekuje” ta osoba. Do odważnych świat należy <3Jeszcze raz dziękuję Wam, że jesteście <3 Ściskam Was mocno moi WIELCY RAKieto – Wspieracze <3

Opublikowany przez RAKieta Poniedziałek, 15 maja 2017