Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Nasza głowa (bardziej mam na myśli moja, nie chcę mieszać w to wszystkich ) to jest taka kopalnia bez dna: planów, zamysłów, list rzeczy do zrobienia. Zazwyczaj Nowy Rok skłania nas do zapisywania marzeń do zrealizowania, rzeczy, które chcemy zrobić/nauczyć się/miejsca, do których chcemy chociaż na chwilę zajrzeć. Ja jestem z tych, którzy przeważnie tworzyli takie noworoczne listy z wypiekami na policzkach. Tworząc je miałam w sobie takie pokłady mocy, energii i siły, że mogłabym je zrealizować wszystkie jednocześnie. Zawsze był jeden problem. Ta moc kończyła mi się w momencie, kiedy zrobienie listy dobiegło końca. Tak, jestem tym człowiekiem, którego entuzjazm dotyczący tego typu rzeczy mija szybko.
Choroba pokazała mi, że to nie na tym polega życie. Świetnie jest planować (nie chcę tego w ogóle negować, bo marzenia trzeba realizować, a bez planów czasem jest ciężko), ale lepiej nie cały rok na raz, wystarczy jeden dzień. Ten co będzie po nocy. Nie wiem czy, że tydzień nadal będę na świecie i co wtedy z moich planów skoro nie będzie dane mi ich realizacja? Oczywiście, nigdzie się nie wybieram – w sensie ludzkiej egzystencji na ziemi, chcę tu być jak najdłużej, ale teraz dopiero wiem, że nie ma co czekać na lepszy moment. Trzeba żyć tu i teraz, planować, ale to co jest na wyciągnięcie ręki. Takim oto sposobem ja znajduję w sobie ogromne pokłady mobilizacji. JA! Szok w biały dzień. I ostatnio Nasze dni stają się bardzo intensywne. Jest w nich dużo spotkań, dużo śmiechu i łez. Dużo spełnienia. I myśli przed snem – „to był świetny dzień”.

Nauczyłam się, że trzeba brać życie takim jakim jest, wściekanie się nic nie pomoże. Wymarzył mi się wschód słońca, mój S nie bardzo wierzył w to, że wstanę o 4 rano. Nie ma Mu się co dziwić, przecież zawsze byłam niedźwiedziem. Ku Jego zdziwieniu wstałam i pojechaliśmy na wschód słońca. Co z tego, że akurat tego dnia nie było pogody, wschód był ledwo zauważalny i w sumie zamiast niego oglądaliśmy dziki i zające. Powinnam być zła – przecież wstałam i miało być tak pięknie, niczym w filmie, a rzeczywistość okazała się inna. Nie byłam zła. Byłam szczęśliwa, że to zrobiłam i zaczęłam podziwiać piękno przyrody, która Nas otaczała. Nie przekreśliłam tego poranka, wręcz przeciwnie starałam się wziąć z niego jak najwięcej.

Kochani. Zróbcie dzisiaj to co tak bardzo chcecie zrobić, a zawsze brakuje czasu, albo chęci. Nie czekajcie na lepszy moment, bo nie wiadomo czy taki będzie. Planujcie każdy dzień, bierzcie z niego garściami, jakby był ostatnim. Trudne to jest, ale daje niesamowitą siłę 

Ściskam Was mocno Moi RAKieto – Wspieracze