Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Pamiętacie może Waszą pierwszą wycieczkę za dzieciaka? Wycieczka to może za duże słowo, ale wyprawę przedszkolną, do miejsca oddalonego o 7km? Jeny, ta radość, ten strach połączony z ekscytacją. Ta duma, kiedy Mama dała plecak wypełniony przekąskami, które tak na prawdę nie były konieczne, bo nawet nie było sposobności, żeby zgłodnieć. Ta odwaga, przed nieznanym, która Nam wtedy towarzyszyła. Kurcze, wtedy to była taka namiastka „dorosłości” – wyjazd bez Mamy i brata, tylko z Panią Nauczycielką z przedszkola.

To jak już sobie przypomnieliśmy właśnie te emocje, które w Nas wtedy były to pragnę Wam powiedzieć, że ja – 28 letnia kobieta – właśnie w tym momencie czuję się tak jak wtedy, kiedy byłam przedszkolakiem. Wyjeżdżam z moimi dziewczynami na AŻ dwa dni AŻ godzinę drogi od Warszawy. W sumie wycieczka nie wycieczka, ale we mnie w środku dzieje się istny armagedon emocji. Wiecie, ja tam jadę bez mojego S ? Chyba to mnie najbardziej przeraża, że ja będę tak tęskniła, że nie będę potrafiła cieszyć się, że tam jestem. Moja choroba zbliżyła Nas tak bardzo, że ja nie wyobrażam sobie życia bez mojego S, a wyjazd i niewidzenie Go dwa dni to jakaś wielka abstrakcja.

Nieodłączny element wycieczki z przedszkola – płacz dzieci – bez niego i u mnie się nie obyło. Żegnając sie rano, ogarnęła mnie momentalnie taka tęsknota, że się rozpłakałam, i trochę to trwało zanim się ogarnęłam.

Pragnę życzyć Wam pięknego weekendu 

Ściskam Was mocno moi RAKieto – Wspieracze