Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Trudno było mi napisać ten post. Różne myśli krążyły mi się po głowie. Pewnie nigdy nie byłoby odpowiedniego momentu, więc trzeba wykorzystać ten i uczynić go tym właściwym.

Nieuniknioną kwestią, która pojawia się w głowie w momencie usłyszenia diagnozy jest śmierć. Mam wrażenie, że się o tym nie rozmawia, że zamiata się to pod dywan, że łatwiej jest przemilczeć temat niż podjąć rozmowę. Śmierć kojarzy Nam się ze starością, z „odpowiednim” momentem ku odejściu na „drugą stronę”. Bardzo często o tym rozmyślałam i w końcu mogę się podzielić tym z Wami, bo czuję, że zrozumiałam siebie i może pomogę, chociaż jednej osobie tymi przemyśleniami.

Jak dowiedziałam się o chorobie, bałam się śmierci, przechodziły mnie ciarki po całym ciele, jednak nie znałam przyczyny tych obaw. Nie potrafiłam ich sprecyzować i określić. Teraz już wiem, dlaczego tak było. I dojrzałam do tego, że mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że już nie boję się śmierci, bo wiem, że w Niebie będzie mi dobrze. Wiem, że tam nie będzie zła i bólu. Wiem, że spotkam tam wiele cudownych osób, za którymi tak bardzo tutaj na ziemi tęsknię. Wiem, że będę mogła opowiedzieć wszystko mojemu Tacie, że będę się mogła podzielić całą radością związaną z moim Małżeństwem, z moimi wzlotami i upadkami. Z moim życiem, w którym Go zabrakło. Dzisiaj wiem, że nie boję się śmierci w odniesieniu do siebie samej.

Bałam i nadal boję się tego, co będzie z tymi osobami, które zostaną tutaj na ziemi beze mnie. To mnie przeraża, że nie będę mogła ich przytulić i powiedzieć, że jestem i kocham całą sobą. Że jestem i będę, gdy oni będą mnie potrzebowali. Boję się tego jak Oni – moi najbliżsi sobie z tym poradzą, czy będą potrafili wspierać siebie nawzajem. Boję się tego czy niesamowita i dobra kobieta, którą pozna mój S i zdecyduje się z Nią być, czy pokocha Go tak jak ja, albo mocniej. Te wszystkie myśli, co będzie z nimi, kiedy mnie zabraknie sprawiają, że chcę zostać tutaj najdłużej jak się tylko da. Wiecie to chyba trochę taki syndrom Mamy, która wszystko zrobi najlepiej, nikt nie zrobi tego tak jak ona. I ja właśnie tak mam.

Przed śmiercią się nie ucieknie, a czas po niej się nie zatrzyma – będzie szedł, a pewnie momentami biegł do przodu. Czeka ona każdego z Nas. Ja trochę czuję ją na swoich plecach, dlatego przed jej nastąpieniem chcę zawsze być obok. Chcę wywoływać uśmiech na twarzach moich najbliższych, mówić „kocham Cię” za każdym razem, gdy to czuję. Prosić o wybaczenie, gdy źle postąpię. Umieć przyznać się do błędu i wyciągnąć wnioski z takich sytuacji. Życie nie jest Nam zagwarantowane, spróbujmy pozbyć się „pierwiastka nieśmiertelności” i żyć tym konkretnym dniem tak jakby miał być on naprawdę ostatnim. Kiedyś wydawało mi się to takim frazesem, że aż mnie mdliło na samą myśl. Byłam w wielkim błędzie. Nie czekajcie na odpowiedni moment, bo właśnie wtedy spisuje się wszystko na straty. Jaką masz pewność, że ten moment nastąpi? Że właśnie go nie przegapiasz?

Ściskam Was mocno Moi RAKieto – Wspieracze