Cześć Wszystkim RAKieto – Wspieraczom 

Kochani! Piękne w Naszej relacji jest to, że dzięki temu, że tutaj jesteście pobudzacie mnie do dzielenia się moimi przemyśleniami. Z całego serca Wam za to dziękuję 

Dzisiaj chciałabym Wam powiedzieć o zrozumieniu, o akceptacji, o byciu razem. Skupiliśmy się na tym, że osobie chorującej jest ciężko, że przechodzi fizyczne i psychiczne męczarnie, że towarzyszy temu ból i cierpienie. Ja od zawsze staram się Wam przypomnieć, że chorowanie uruchamia też lawinę dobra – tylko musimy się na nią otworzyć. Otworzyć siebie i swoje serca. Skupiamy się w chorowaniu na sobie, po części stajemy się w tej kwestii egoistyczni. Bez dwóch zdań jest Nam ciężko, jednak nie zapominajmy o tym, że dla Naszego otoczenia też jest to bardzo, bardzo trudna sytuacja. Że bycie obok i dźwiganie codziennych obowiązków i trudów związanych z chorobą osoby, którą się kocha jest niesamowicie TRUDNYM wyzwaniem.

Ostatnio mój S chorował. Był na zwolnieniu, a ja starałam się zapewnić Mu jak najlepsze warunki do nabierania sił. Trwało to tydzień. Jeden TYDZIEŃ, a ja szczerze momentami miałam dość. I wtedy dotarło do mnie, że to był tylko TYDZIEŃ, a S dawał radę cały ROK! Ja nie musiałam chodzić do pracy tak jak On podczas mojej choroby, a jednak te dni dały mi w kość.

Wiecie ile trzeba mieć sił, żeby trwać obok? Znosić te trudne momenty? Ja pierwsza chcę się tym z Wami podzielić, zrobić taki rachunek sumienia. Bo były nie raz nie dwa momenty, w których ja byłam nieznośna. Byłam wredna. Kiedy nie potrafiłam sobie poradzić z tym, co się ze mną dzieje, pierwszy na froncie był właśnie S, na którego spadała lawina nieraz niemiłych słów. Kiedy nie miałam sił to On mnie mył. Myślicie, że przyjemnie było Mu patrzeć na moje wystające żebra? Myślicie, że obojętne było Mu to jak ja traciłam włosy? Myślicie, że spojrzenia innych spływały po Nim bez żadnego problemu? Czy nie przeżywał moich badań, braku apetytu, płaczu w nocy? Czy obojętne było Mu to jak majaczyłam przez sen, bo gorączka była już bliska 40 stopni? Czy zdajecie sobie sprawę, że wcale nie było Mu komfortowo stać w damskiej toalecie, kiedy ja po chemii, bałam się, że nie będę w stanie wyjść z kabiny? Czy myślicie, że łatwo było Mu wybierać ze mną chustę na moją łysą głowę? Że kiedy ugotował obiad ja powiedziałam, że go nie zjem, bo na sam zapach było mi niedobrze. Nie chodziło o to, że było nieapetyczne, tylko o to jak na nie reagował mój organizm. Że łatwo było Mu patrzeć jak z bólu się zwijam, krzyczę wniebogłosy i drę się na wszystko i wszystkich jednocześnie zachodząc się płaczem, bo akurat z niewiadomych przyczyn łamie mi się żebro?

Wymagamy od drugiej osoby, aby Nas rozumiała, była i wspierała, ale czy przez czas choroby, Ty – osobo chora- podziękowałaś za to, co właśnie ta Osoba dla Ciebie robi? Czy podziękowałaś za to, że ogarnia wszystkie obowiązki? Czy powiedziałaś, że jesteś z tej osoby dumna, że tak dzielnie sobie z tym wszystkim radzi? Czy podziękowałaś za to wszystko czy tylko oczekiwałaś, że ta osoba MUSI to zrobić? Choroba to budowanie relacji przez dwie, a nie jedną osobę.

Kochani rozmawiajcie ze sobą, mówcie o swoich oczekiwaniach i o tym, co Wam przeszkadza. RAZEM starajcie się o siebie dbać, na tyle ile macie sił. Jednak nie zapominajcie o tym, że nie tylko w tej całej sytuacji Wam jest ciężko. Spróbujcie postawić się na miejscu tej drugiej osoby i zobaczycie, że wcale nie jest tak łatwo jakby mogło się wydawać. Przekroczcie swoją strefę komfortu i dzielcie się z drugą osobą tym, co dobre. Czasem wystarczy inaczej spojrzeć na dane sprawy, a przychodzi wtedy zrozumienie.

Ściskam Was mocno Moi RAKieto – Wspieracze