Cześć Wszystkim RAKieto – wspieraczom 

Dzisiaj jest kolejny dzień walki z akceptacją. Pogoda za oknem (u mnie jest szaro, buro i ponuro. Z nieba czasem lecą krople deszczu) niestety odzwierciedla mój stan. Dzisiaj czas płynie bardzo wolno i wiem, że powrót S z pracy jest jeszcze tak odległy. Staram się to pokonać więc zdejmuję chustę z głowy i biorę głęboki wdech. Wyglądam dosłownie (wierzcie na słowo) jak Gargamel ze smerfów. Sięgam po szminkę i maluję nią usta na mocny kolor, żeby „dodać” sobie kobiecości. Jest to ten sam odcień, którym na początku znajomości z moim S napisałam Mu na szybie samochodu wiadomość „Lubię Cię! Troszeczkę bardziej!!!”. Uśmiecham się na myśl o tych wspomnieniach, mimowolnie lecą łzy. We mnie chyba jest jakaś wewnętrzna wojna, a emocje nie wiedzą jak dać sobie upust. Więc siedzę na moim żółty fotelu, a razem ze mną moje dwie „ja”. Jedna, która chce walczyć, a druga, która ma ochotę siedzieć i płakać. Jak to dobrze, że jutro przylatuje mój Brat, a w weekend będzie Mama. Wtedy wszystko będzie łatwiejsze, na pewno!

Oby te 2 godziny i 48minut do końca pracy S zleciały naprawdę szybko.

Ściskam Was mocno